Bardzo długo szukałam alternatyw dla „zwykłego” tuszu do rzęs. Próbowałam kilku dostępnych na rynku naturalnych tuszów, ale niestety żaden nie był idealny. Często wolałam nawet nie malować rzęs albo zrobić po prostu hennę niż używać tych „eko” tuszy. Najbardziej mnie drażniło, że szybko się rozmazywały i miałam cienie pod oczami. Ale udało mi się znaleźć przepis na tusz własnej roboty i byłam zachwycona efektem (na końcu zamieszczam link do bloga, na którym po raz pierwszy znalazłam ten przepis). Nie spodziewałam się, że można samemu zrobić taki cudowny kosmetyk.
Oczywiście ma on swoje wady ale tylko dwie, a jak ktoś szuka wodoodpornego tuszu to trzy, ale myślę, że są one na tyle nieznaczące, że niedługo każda kobieta będzie wykonywała taki tusz sama! Jednym malutkim utrudnieniem jest to, że należy trzymać go w lodówce, a termin ważności ma około miesiąca. Dlatego dobrze mieć też małe lustereczko w lodówce, żeby od razu przy lodówce się pomalować. W związku z tym nie zabieram go w podróże, gdzie wiem, że nie będę miała dostępu do lodówki. Używam wtedy po prostu kupnego tuszu, ale naturalnego. Dobrą alternatywą na wyjazdy jest zafarbowanie rzęs henną.
Jednak zalety zdecydowanie wygrywają. Po pierwsze jest bezpieczny dla naszych oczu, nie zawiera żadnych szkodliwych substancji, daje bardzo ładny naturalny efekt (zobaczcie zdjęcia poniżej), łatwo się zmywa, nie rozmazuje się, a jedynie lekko obkrusza i można łatwo zetrzeć te drobinki ręką i nie pozostawia czarnych tłustawych śladów. Kiedy np. wejdziemy w makijażu do wody to po prostu on się zmyje, ale nie pozostawi żadnych czarnych plam. I jest bardzo tani, a wykonać go można w kilka minut.
Składniki:
żółtko
dwie kapsułki z węglem leczniczym – polecam tutaj
olejek lawendowy 1-2 krople – polecam Shamasa
miseczka
pusta buteleczka na tusz (najlepiej, żeby szczoteczka nie była silikonowa)
strzykawka (bez igły) lub zakraplacz do oczu (sprawdza się dużo lepiej!można kupić w każdej aptece).
Wykonanie
Do żółtka wysypujemy z kapsułek węgiel, dodajemy kropelkę lub dwie olejku lawendowego i mieszamy. Jak już będzie dobrze wymieszane to nabieramy nasz tusz strzykawką i wciskamy do buteleczki. Będzie się co chwila zapowietrzało i część będzie się wylewała dlatego dobrze jest to napełniać nad miseczką. Jak się zapycha to należy co jakiś czas przepchnąć szczoteczką tusz głębiej. Napełnianie jest najtrudniejsze w całej tej pracy, ale przy odrobinie cierpliwości udaje się wypełnić buteleczkę. Podobno można napełniać zamiast strzykawką aplikatorem lub woreczkiem foliowym z dziurką.
Malowanie
Efekt jest zależny po części od rodzaju szczoteczki jakiej użyjecie. Poza tym należy go nałożyć ze trzy albo cztery warstwy.
Demakijaż
Ten tusz jest bardzo łatwo zmyć nawet wodą, bo się nie rozmazuje, a jedynie skruszy, czyli nie mamy efektu pandy 😉
Ja używam do demakijażu oleju migdałowego, ale dobrze sprawdza się również kokosowy i sezamowy.
Napiszcie jak Wam wyszło:) Czekam na Wasze komentarze.
BEZ TUSZU
POMALOWANE
Inspiracją był przepis z bloga: https://zielonyzagonek.pl/naturalny-tusz-do-rzes/